Szczerze powiedziawszy, to nie pamiętam co grał na początku. Jeden z pierwszych trzech kawałków, gdzie fotoreporterzy mogli robić zdjęcia. Trzeba przyznać zawodowcowi, że obsłużył wszystkich pięciu fotopstryków po kolei, robiąc do każdego obiektywu odpowiedni zestaw min. Najciekawsze, że znalazłem się tam psim swędem. Akredytację dostałem już na miejscu. Żona miała akredytację (i strasznie lubi Stevie), a przed tym koncertem SV wydawał mi się popłuczynami po Sattrianim. Miałem nawet zamiar ostentacyjnie przeczekać koncert w samochodzie... Był by to jeden z większych błędów mojego życia
No co się śmiejesz? Dziś znam "całą" dyskografię V. Wirtuozi gitary na płytach są niezwykle ascetyczni. Zero emocji. Po prostu popis. Po Satrianim miałem dobre wspomnienia z dzieciństwa i w związku z tym inne podejście.
Koncert Vaia to perełka. Widziałem dużo koncertów w życiu, ale ten plasuje się wśród kilku najlepszych, obok Stinga w Spodku, czy Yesów. Nie lubię imprez na stadionach.
heh, nie smieje sie (moze troszeczke) ale miales farta-opuscic taki koncert na wlasne zyczenie...-mialbys koszmary do konca zycia a co do porownania muzyki z plyty i do widowiska na zywo-masz racje-nie ma zadnego. dwa rozne swiaty. pamietam moj pierszwy koncert armi-jestem pewien, ze juz nigdy nie zapomne, tak samo kult albo wiele innych, ale tez pamietam pierwszy (w calej ich karierze) koncert roz europy-tego tez nie zapomne do konca zycia-takiej tragedii, to nawet najstarsi gorale nie pamietaja to byl jedyny koncert, na ktorym publika wygonila kapele ze sceny i to juz po dwoch kawalkach...
Koncert Vaia to perełka. Widziałem dużo koncertów w życiu, ale ten plasuje się wśród kilku najlepszych, obok Stinga w Spodku, czy Yesów. Nie lubię imprez na stadionach.